txt

TWOJE MIEJSCE NA BIZNES

piątek, 29 listopada 2013

[Opowiadanie, cz. 3]


Biuro prezentowało się dobrze w oczach Jana, ciekawie urządzone, miła obsługa, a atmosfera spokojna, mimo że było nawet sporo osób.  -Tu będę miał dobre warunki do pisania- pomyślał Janek, gdy wyjmował z marynarki swój szczęśliwy długopis chcąc złożyć podpis na umowie. Sekretarka oprowadziła go po pokojach, pokazała salkę konferencyjną i strefę coworkingową, nasz bohater zdecydował się na biurko obok okna. 

Janek niech się rozpakowuje, tymczasem my sobie pogadamy:) A jest o czym – od naszego ostatniego spotkania w życiu Jana sporo się pozmieniało. Zarejestrował firmę, tak jak się domyślacie z adresem biura wirtualnego, wykupił też u nich abonament miesięczny na biurko, na razie na kilka miesięcy, ale jak w pracy się powiedzie będzie mógł sobie wynająć osobny gabinet. Tymczasem ma swoje stanowisko pracy w sali coworkingowej wśród kilku innych freelancerów. Wiem, wiem o czym sobie myślicie – że może nie są to komfortowe warunki bo pewnie wszyscy sobie nawzajem [nieumyślnie] przeszkadzają? Powiem krótko – nie, to nie szkoła, tu pracują dorośli :) Jest czas pracy i jest czas na rozmowy. A poza tym, wystarczy dać ludziom darmowy internet, dostęp do kawy i herbaty, a szybko zagnieżdżają się we własnym środowisku komputerowym, nie wścibiając nosa w nie swoje sprawy:)
 
Wracając do Janka i zmian w jego życiu – trzeba przyznać, że poczynił ostatnio spore postępy, ma w głowie dużo pomysłów, a kilka z nich wprowadził już w życie, podopinał też sprawy związane z pierwszymi zleceniami. Nim jednak rzucił się w wir pracy, wziął na warsztat promowanie swojej działalności, mając w pamięci słowa Hendersona: Prowadzenie biznesu bez reklamy jest jak puszczanie oka do dziewczyny po ciemku – nikt, poza nami nie wie, co robimy.  Znając więc potrzeby dzisiejszego rynku, Janek wpisał się do katalogów branżowych w internecie, zamówił pozycjonowanie, a ze spraw czysto technicznych - wyrobił sobie wizytówki i własną pieczątkę [nie wspominając o zaopatrzeniu drukarki w zapasową tonę papieru].
Kolejne dni upływały Jankowi na pracy. Dostał duże zlecenie, jakoś sobie radzi. 
I choć brakuje mu ostatnio wolnego czasu, to wzrósł poziom samozadowolenia, a dzięki zaliczkom od zleceniodawców portfel Jana wreszcie przestał świecić pustkami [może nie stać go jeszcze na podawanie Alfredowi wołowiny do miski, ale pozostałe potrzeby finansowe jakoś udaje mu się zaspokoić:)].
A w pracy zupełnie jak w życiu, zwykle Janek trafia na ludzi uprzejmych i uczciwych, ale bywają i takie dni, kiedy ma wrażenie, że wybór pomiędzy jednym klientem a drugim jest jak wybór pomiędzy tępym lekarzem z ostrym nożem a ostrym lekarzem z tępym nożem – nie wiadomo co gorsze. Na szczęście nasz Janko jest bogiem asertywności i daje sobie spokojnie radę, choć nieraz w myślach cisną mu się słowa z Dnia Świra: „Że nie podbijam karty na zakładzie o siódmej rano, to już w waszym mniemaniu muszę być nierobem?”;)

Mimo wszystko, Janek daleki jest od pretensji, a wyżej wspomniane sytuacje pięknie pokazują, że najlepszą decyzją było prowadzenie firmy w biurze wirtualnym. Zapraszając klientów do domu naraziłby się pewnie na większe niedogodności – niektórzy myśleliby, że płacą mu za usługę, podczas której większość czasu i tak Janek przeleży z chipsami i laptopem na kanapie, podczas gdy oni pracują ściśnięci pod krawatem jak należy;) I jakkolwiek nie mieliby powodu tak myśleć (wszak pracę Janka - pisanie tekstów - można wykonywać nawet wisząc pod sufitem jeśli ktoś ma życzenie) to trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że zleceniodawców mogłoby uwierać myślenie typu: „współpracuję z domolubnym lekkoduchem-nierobem”.  
A tak, ma swoje biuro, ma dobry adres i dobrze z tym wszystkim „wygląda” :) 
W strefie coworkingowej współpracują z nim inni freelancerzy; biurko obok zajmuje zabawny szkoleniowiec, dalej siedzi grafik w okularach, a z nim sąsiadują księgowa i młoda prawnik, a właściwie aplikantka, w każdym razie wszyscy bardzo sympatyczni i tworzą nawet zwartą społeczność, w której Jan zdążył już zgrabnie się umościć:)

To co? Zostawimy Jana na jego nowej zawodowej ścieżce? Nie wypada tak za długo kogoś podglądać, bo jeszcze się zorientuje ;) 
Dziękuję Wam za uwagę skupioną na tej krótkiej opowieści w odcinkach. Mam nadzieję, że lekko się czytało i zachęciłam Was do korzystania z e-biura… w dzisiejszych e-czasach to jak najbardziej na miejscu.

Z pozdrowieniami,
Marta
P.S. Wielbicielom happy endów zdradzę, że znajomość Jana z Magdą kwitnie w najlepsze. Sobotnia noc pokazała, że świetnie się dogadują, a jeśli chodzi o chemię to jest między nimi cała tablica Mendelejewa.



[autor tekstu: Marta Szenk]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz