[Opowiadanie, cz. 2]
Deszczowy dzień w mieście
Gdynia, Jan wyruszył mimo to na spacer po placówkach urzędowych. Czas zwiedzić
temat zakładania własnej firmy, Janek wziął ku temu wszystkie potrzebne
dokumenty i ruszył w miasto z zapałem godnym bossa światowej finansjery :)
Wiem, czekacie na fragment gdzie nasz bohater spotyka znajomego, o którym już byłam uprzejma wspomnieć; a więc przystańmy na światłach przy rogu Świętojańskiej z Piłsudskiego, gdzie na przejściu przez pasy na Jana wpada dobry znajomy jeszcze z czasów studenckiej ławy.
Po wymianie kilku
kurtuazyjnych zdań na temat młodości spędzonej w bibliotece (czyt.: kilku soczystych zdań na temat
niezapomnianych imprez w akademiku), Wojtek oświadcza naszemu Janowi, że od
niespełna roku jest już „na swoim”, ożenił się, ma mieszkanie, a nawet własną
firmę. Działalność założyli razem z żoną (jak
widać niektóre znajomości z lat studenckich bez uszczerbku przetrwały próbę
czasu). Oboje są pasjonatami fotografii, więc praca w tej branży zasila im
nie tylko konto bankowe, ale również daje poczucie spełnienia, a przede
wszystkim Wojtek i Agata czują się wreszcie niezależni.
W głowie Jana pojawił się
potok różnych splątanych myśli… OK., może nie mam tak ‘zacnej’ małżonki, a z
mieszkaniem wiąże mnie kredytowy cyrograf, ale mam taki sam zapał, kasę na
start i podobnie dobry pomysł na biznes co Wojtek, więc przy odrobinie
szczęścia za kilka miesięcy sam będę mógł o sobie powiedzieć, że nie gniję na
etacie tylko jestem panem swojego czasu i losu.
Tak rozbuchany entuzjazm
Jana znalazł odzwierciedlenie w rozmowie z Wojtkiem, wymienili parę dobrych
pomysłów, kolega udzielił mu kilku rad na start, i tak doszli do tematu
rejestracji firmy. Wojtek stanowczo przekonywał Janka, że rejestrowanie firmy w
domu nie jest dobrym pomysłem, bywa to kłopotliwe w kontaktach z klientami,
postrzegane jest też czasem mało profesjonalnie. Wojtek zauważył, że na komfort
spotkań i prestiżowy wizerunek firmy najczęściej pozwalają jedynie warunki
biurowe:
– Janek, nie będziesz chyba
rozmawiał z klientami siedząc na salonowej kanapie, co? Ha! wśród kłaków
liniejącego Alfreda? Coś Ty, stary, oddziel pracę od domu bo zwariujesz; tam
gdzie śpisz chcesz firmę założyć? Janek, nie obraź się, ale w tych twoich
blokach to co najwyżej kapelę rockową w piwnicy można założyć. Myślisz, że
obiadowe zapachy z kuchni będą sprzyjały ustaleniom finansowym za wykonaną
robotę czy poważnym tematom rozmów, jakie zdarza ci się z ludźmi prowadzić w
wywiadach? A co jeśli któregoś dnia otworzysz komuś drzwi w samych slipach?
Janek, zrób tak jak ja; ja nie żałuję – wynająłem sobie adres w e-biurze i za
niedużą kasę mam ‘all in one’:
obsługę poczty, telefonów, pomoc biurową, obsługę sekretarską i najważniejsze – prestiżowy adres w centrum
miasta, na który bym wykładał kupę kasy gdybym chciał sobie własne biuro
wynająć. Mam miejsce na spotkania biznesowe bo mają pokoje i salę
konferencyjną; a jak potrzebuję, to mogę sobie biurko u nich wynająć, albo
nawet cały gabinet gdybym chciał, a i tak wyjdzie mnie to taniej i korzystniej
niż jakbym miał własny lokal w centrum kombinować.
Wojtek brzmiał przekonująco,
a Janek słyszał już kiedyś o korzyściach z usług biur wirtualnych więc zaczął
się nad tym poważniej zastanawiać. Potrzebuje przecież miejsca, gdzie będzie
miał spokój i ciszę – idealne warunki do jego pracy; a gdyby miał jeszcze adres
w centrum ułatwiłoby mu to spotkania z ludźmi [ostatnio naczelny nie mógł
przecież do niego trafić gdy umówili się w osiedlowej kawiarni „Bożena”:)].
I tu się może zatrzymajmy.
Ciąg dalszy już niebawem, zapraszam gorąco. A tymczasem, by choć odrobinę
zaspokoić Waszą ciekawość, tradycyjnie już, mogę Wam zdradzić co nieco…
Janek wreszcie umówił się na
randkę z młodą, atrakcyjną (i wspomnianą już wcześniej) sąsiadką Magdą!
Zapowiada się dłuuugi sobotni wieczór:) Nie trzeba chyba wielkiej lotności umysłu, by
się domyślić, że raczej nie będą rozmawiać o biurowych sprawach a już na pewno
nie o zakładaniu własnej działalności, więc prawdopodobnie nie zrelacjonuję Wam
w przyszłym ‘odcinku’ przebiegu tego wieczoru, nie mam aż tyle cywilnej odwagi ;)
Za to pozdrawiam Was ciepło,
Au revoir,
Marta
[autor tekstu: Marta Szenk]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz