[Opowiadanie, cz. 3]
Biuro prezentowało się dobrze w oczach Jana, ciekawie
urządzone, miła obsługa, a atmosfera spokojna, mimo że było nawet sporo osób. -Tu będę miał dobre warunki do pisania-
pomyślał Janek, gdy wyjmował z marynarki swój szczęśliwy długopis chcąc złożyć
podpis na umowie. Sekretarka oprowadziła go po pokojach, pokazała salkę
konferencyjną i strefę coworkingową, nasz bohater zdecydował się na biurko obok
okna.
Janek
niech się rozpakowuje, tymczasem my sobie pogadamy:) A jest o czym – od naszego ostatniego spotkania w
życiu Jana sporo się pozmieniało. Zarejestrował firmę, tak jak się domyślacie z
adresem biura wirtualnego, wykupił też u nich abonament miesięczny na biurko,
na razie na kilka miesięcy, ale jak w pracy się powiedzie będzie mógł sobie
wynająć osobny gabinet. Tymczasem ma swoje stanowisko pracy w sali
coworkingowej wśród kilku innych freelancerów. Wiem, wiem o czym sobie myślicie
– że może nie są to komfortowe warunki bo pewnie wszyscy sobie nawzajem [nieumyślnie]
przeszkadzają? Powiem krótko – nie, to nie szkoła, tu pracują dorośli :) Jest czas pracy i jest czas na rozmowy. A poza tym, wystarczy dać
ludziom darmowy internet, dostęp do kawy i herbaty, a szybko zagnieżdżają się
we własnym środowisku komputerowym, nie wścibiając nosa w nie swoje sprawy:)
Wracając do Janka i zmian w jego życiu – trzeba
przyznać, że poczynił ostatnio spore postępy, ma w głowie dużo pomysłów, a
kilka z nich wprowadził już w życie, podopinał też sprawy związane z pierwszymi
zleceniami. Nim jednak rzucił się w wir pracy, wziął na warsztat promowanie
swojej działalności, mając w pamięci słowa Hendersona: Prowadzenie biznesu bez reklamy jest jak
puszczanie oka do dziewczyny po ciemku – nikt, poza nami nie wie, co robimy.
Znając więc potrzeby dzisiejszego rynku, Janek wpisał się do katalogów
branżowych w internecie, zamówił pozycjonowanie, a ze spraw czysto technicznych
- wyrobił sobie wizytówki i własną pieczątkę [nie wspominając o zaopatrzeniu
drukarki w zapasową tonę papieru].
Kolejne dni upływały Jankowi na pracy. Dostał duże zlecenie,
jakoś sobie radzi.
I choć brakuje mu ostatnio wolnego czasu, to wzrósł poziom samozadowolenia, a dzięki zaliczkom od zleceniodawców portfel Jana wreszcie przestał świecić pustkami [może nie stać go jeszcze na podawanie Alfredowi wołowiny do miski, ale pozostałe potrzeby finansowe jakoś udaje mu się zaspokoić:)].
I choć brakuje mu ostatnio wolnego czasu, to wzrósł poziom samozadowolenia, a dzięki zaliczkom od zleceniodawców portfel Jana wreszcie przestał świecić pustkami [może nie stać go jeszcze na podawanie Alfredowi wołowiny do miski, ale pozostałe potrzeby finansowe jakoś udaje mu się zaspokoić:)].
A w pracy zupełnie jak w życiu, zwykle Janek trafia na ludzi uprzejmych i
uczciwych, ale bywają i takie dni, kiedy ma wrażenie, że wybór pomiędzy jednym
klientem a drugim jest jak wybór pomiędzy tępym lekarzem z ostrym nożem a ostrym
lekarzem z tępym nożem – nie wiadomo co gorsze. Na szczęście nasz Janko jest bogiem asertywności i
daje sobie spokojnie radę, choć nieraz w myślach cisną mu się słowa z Dnia Świra: „Że nie podbijam karty na zakładzie o
siódmej rano, to już w waszym mniemaniu muszę być nierobem?”;)
Mimo wszystko, Janek daleki jest od pretensji, a wyżej
wspomniane sytuacje pięknie pokazują, że najlepszą decyzją było prowadzenie
firmy w biurze wirtualnym. Zapraszając klientów do domu naraziłby się pewnie na
większe niedogodności – niektórzy myśleliby, że płacą mu za usługę, podczas
której większość czasu i tak Janek przeleży z chipsami i laptopem na kanapie,
podczas gdy oni pracują ściśnięci pod krawatem jak należy;) I jakkolwiek nie mieliby powodu tak myśleć (wszak pracę Janka - pisanie tekstów
- można wykonywać nawet wisząc pod sufitem jeśli ktoś ma życzenie) to trudno
jednak oprzeć się wrażeniu, że zleceniodawców mogłoby uwierać myślenie typu:
„współpracuję z domolubnym lekkoduchem-nierobem”.
A tak, ma swoje biuro, ma dobry adres i dobrze z
tym wszystkim „wygląda” :)
W strefie coworkingowej współpracują z nim inni freelancerzy; biurko obok zajmuje zabawny szkoleniowiec, dalej siedzi grafik w okularach, a z nim sąsiadują księgowa i młoda prawnik, a właściwie aplikantka, w każdym razie wszyscy bardzo sympatyczni i tworzą nawet zwartą społeczność, w której Jan zdążył już zgrabnie się umościć:)
W strefie coworkingowej współpracują z nim inni freelancerzy; biurko obok zajmuje zabawny szkoleniowiec, dalej siedzi grafik w okularach, a z nim sąsiadują księgowa i młoda prawnik, a właściwie aplikantka, w każdym razie wszyscy bardzo sympatyczni i tworzą nawet zwartą społeczność, w której Jan zdążył już zgrabnie się umościć:)
To co? Zostawimy Jana na jego nowej zawodowej ścieżce?
Nie wypada tak za długo kogoś podglądać, bo jeszcze się zorientuje ;)
Dziękuję Wam za uwagę skupioną na tej krótkiej opowieści
w odcinkach. Mam nadzieję, że lekko się czytało i zachęciłam Was do korzystania
z e-biura… w dzisiejszych e-czasach to jak najbardziej na miejscu.
Z pozdrowieniami,
Marta
P.S. Wielbicielom happy endów zdradzę, że
znajomość Jana z Magdą kwitnie w najlepsze. Sobotnia noc pokazała, że świetnie
się dogadują, a jeśli chodzi o chemię to jest między nimi cała tablica
Mendelejewa.
[autor tekstu: Marta Szenk]